Materiały z Terenu
Kapela Swojaki z Pawłosiowa
Wywiad przeprowadzony przez Jolantę Danak-Gajdę dla Muzeum Okręgowego w Rzeszowie w ramach projektu „Międzypokoleniowa sztafeta folkowa. Badania terenowe” (2016 r.)
W rozmowie uczestniczą:
Zbigniew Brudek, ur.1960 w Jarosławiu, akordeon, kierownik kapeli i jednocześnie, dyrektor GOK w Pawłosiowie, oraz kapelmistrz orkiestry dętej Laudate Dominum z Jarosławia
Tadeusz Warzocha, ur 1944 rok w Jarosławiu, klarnet, gra jeszcze na trąbce i saksofonie ale nie w kapeli
Ryszard Wojtaszek ur. 1952 w Jarosławiu, kontrabas
Adam Kontek ur.1960 w Jarosławiu, klarnet
Tadeusz Warzocha uczył się gry na trąbce w szkole muzycznej w Jarosławiu, potem w wojsku zaczął grać na saksofonie, oraz klarnecie. Po powrocie z wojska miał własny zespół weselny i grał z nim przez długi czas. Przestał grać po weselach jak weszły gitary i elektronika. Wówczas został zaangażowany do kapeli Familia w Rudołowicach, a od 2007 roku gra ze Swojakami w Pawłosiowie. Wychowany w ludowej muzyce i do tej pory przy niej jest - podkreśla.
W jego zespole weselnym były dwa saksofony – tenor i alt, trąbka, akordeon, perkusja a nawet skrzypce. Wesela były od rana przeważnie, najpierw przychodziło się do młodego a później się szło do młodej. Były takie wesela, że jeszcze się do drużby chodziło a nawet do starosty i trzeba było u nich grać. Było bardzo wesoło, nie tak jak teraz…
Dawniej nie było dużo alkoholu, „piwem doganiali”, rozlewali kankami po stołach.
Grano melodie ludowe jak - Samotny leśny kwiat – Głęboka studzienka - ale przeważnie ówczesne szlagiery lat 60-tych – Bala, bela donna, 40 kasztanów - nie było disco pola w tym czasie. Tańczono walczyki, polki, krakowiaki, a teraz przeważnie w kółku wszyscy razem tańczą. Kiedyś ładne obyczaje były….on to lubi, bo muzyka pomaga w życiu.
Gra jeszcze w dętej orkiestrze w Tuligłowach , gm. Rokietnica i uczy tam dzieci, z wczesnych klas podstawówki, jak są zdolni to posyła ich do szkoły muzycznej. Jak mówi, stamtąd pochodzi to jeszcze coś chce zrobić dobrego. Założyli stowarzyszenie i liczą na zdobycie pieniędzy na działalność. Wcześniej 30 lat grał w orkiestrze dętej w Pruchniku, gra też w jarosławskiej orkiestrze Laudate Dominum u Zbigniewa Brudka.
Jak się przyjechało do Pani Młodej orkiestra grała Jutrzenkę….Zawitaj ranna jutrzenko – słownie pamięta a jak już wyprowadziny były to się grało tak jak teraz - Serdeczna Matko, później grali krakowiaki, marsze za które płacili goście - w bębnie mieli dziurę na te pieniądze. Ten obyczaj się długo utrzymywał.
Zbigniew Brudek –też wiele lat grał w zespole weselnym na saksofonie tenorowym zaczął w 1976 - 77 roku jak już weszły gitary do zespołów. Dodaje, że krakowiaki, czy poleczki, czy oberki się grało między marszami, żeby zrobić „klimat wesela”.
Wesele zaczynało się wcześnie Jutrzenką u Pana Młodego,( a nie jak mówił Tadeusz Warzecha u Młodej) ta kościelna pieśń była jakby rozpoczęciem wesela. W Jodłówce, jeszcze wcześniej szło się do dróżki, do drużby, „tam się ogrywało wszystkich. O 10.00 zaczynało się wesele i tak pod oknem u jednego u drugiego, u starosty, u starościny, wreszcie u Młodego i u Młodej o 14.00 i 15.00 ślub. Dopiero później zasadnicze wesele”.
Błogosławieństwo odbywało się tak jak teraz, Młody przyjeżdżał do Młodej klękali przed rodzicami, wodą święcona i krzyżykiem zostali pobłogosławieni a w tym czasie zespół wchodził do pokoju i grał Serdeczna Matko, Pod Twoją Obronę.
Obaj muzycy nie pamiętają już czy śpiewało się Młodej na wyjście do kościoła. Tadeusz Warzecha przypomina sobie, że były jakieś starsze babki, które coś chyba śpiewały, ale melodii już nie pamięta. Młoda wtedy płakała.
Do kościoła jak było blisko to szli piechotą, ale jak dalej to jechali wozami konnymi – bryczkami, wasążkami. Konie były ubrane wstążkami. Musieli wcześniej wyjechać bo po drodze robili „zastawki”, czyli tzw. „ślabanty” lub „ślabany”. Starosta musiał wówczas wykupić się wódką, czasami nawet „trzy flaszki”. Nieraz ( to byli nieproszeni goście) młócili cepami na tych zastawkach, żeby wstrzymać ruch i otrzymać flaszkę wódki.
Zbigniew Brudek - Starościna gapiącym się dzieciom rzucała cukierki. Szyszek tu nie było, ten zwyczaj był od Przeworska do Rzeszowa. Orkiestra towarzyszyła Młodym w drodze do kościoła grała wyłącznie marsze. Znała 10-15, żeby się nie powtarzać. Tak samo było z kościoła.
Tadeusz Warzecha Czekało się na Panią Młodą jak wyjdzie z kościoła, orkiestra przygrywała, jak goście składali życzenia i rzucali pieniądze.
Zbigniew Brudek Teraz zespoły nie prowadzą Młodych do kościoła. Wesela są w lokalach nie tak jak kiedyś w domu, w namiotach w ogrodzie - wówczas był klimat. Tam była podłoga z desek, scena na której zespól grał, a gościli się w tych domkach.
Tadeusz Warzocha Dawniej były specjalne 2-3 tańce dla nieproszonych, było to ogłaszane, przychodzili i tańczyli.
Adam Kontek Uczył się w szkole muzycznej najpierw na wiolonczeli a potem na klarnecie. Nie grywał nigdy po weselach w zespołach muzycznych bo jak mówi nie miał odwagi. Z Pawłosiowianami grał 6-7 lat ale z trzyletnia przerwą, z powodów rodzinnych (chorowała i zmarła mu żona) niedawno wrócił do kapeli i uczy się na nowo repertuaru. Wcześniej grał w kapeli w Technikum Pszczelarskim pod Lublinem, prowadził ją Kazimierz Liszcz krajan pochodzący ze Stykowa spod Rzeszowa. On był wspaniałym skrzypkiem i od niego się dużo nauczył. Studiował w Lublinie i potem znalazł prace w tym Technikum i tam w kapeli przygrywał do tańca Zespołowo tanecznemu, mieli też suitę rzeszowską.
Ryszard Wojtaszek uczył się gry na gitarze w ognisku muzycznym i potem na potrzeby kapeli przestawił się na kontrabas. W Pawłosiowie praktycznie gra od początku. Wcześniej grał w „zespole chałturniczym po weselach” dość długo za młodych lat. „Ucho mi pomaga w granu”.
Grywał głównie w rejonie przeworskim, bo pochodzi z Mirocina. Tam po wsiach grało się tylko obertasy, polki, krakowiaki, „tanga tam nie uświadczysz, walc w ostateczności”. Przeworskie wesela były bogate. Gospodarz witał każdego gościa kieliszkiem wódki i z każdym wypijał. Zdarzało się, że szybko się upił i twierdził - ja mam już dość to i goście też - nie dawał już więcej wódki. Z tego słynął przeworski gospodarz….
Typowych dla Przeworskiego „dobranocek” – czyli odgrywania pod oknem rzewnych melodii – już nie pamięta. Zaczynał w latach 70-tych granie po weselach, to już ten zwyczaj przestał być praktykowany. Pozostałe elementy wesela nie różniły się od tych jakie były w okolicach Jarosławia.
Zbigniew Brudek zespoły chałturnicze pojawiły się po wojnie w latach 60-tych.
Wcześniej instrumentem dętym w kapeli był klarnet, a wówczas pojawiły się saksofony, była to rzecz rzadka i droga, ale jak się pojawiły to zaczęły królować w kapelach. Zaczął się zmieniać styl grania na ”miejski” i brzmienie – zaczęły wchodzić melodie latynoamerykańskie. Stare kapele zeszły na margines i przestawały grać.
Kapele w składzie saksofon alt i tenor, akordeon, perkusja zaczęły być traktowane jak miejskie i one nie grały już tylko muzyki ludowej, ale tzw. szlagiery np. Fogga, czy innych wykonawców prezentowanych w radio. Potem do takiego składu dochodziły gitary i ludowe kapele zostały wyparte gry na weselach, bo „nie były na topie”.
Kapela Sojaki powstała 2007 roku. Dwa lata wcześniej powstał Zespół Folklorystyczny Pawłosiowianie - śpiewaczy i jako dyrektor GOK – u Zbigniew Brudek stwierdził, że dobrze byłoby aby kapela mu akompaniowała.
Od początku na kontrabasie grał Ryszard Wojtaszek, Zbigniew Brudek na akordeonie , jego brat na trąbce, nieżyjący już Andrzej Gładysz na klarnecie, na skrzypcach też nieżyjący Wiktor Brudek, aż w pewnym momencie skład się ustabilizował i trwa do dziś.
Zbigniew Brudek jest kierownikiem tej kapeli, mówi, że lubi taką muzykę, tak został wychowany i zależy mu aby kultywować tę tradycję. Uczył się gry na akordeonie w Szkole Muzycznej w Jarosławiu, jego nauczycielem był Pan Sadecki, który na zadanie ludowe oprócz typowych melodii zadawał mu ludowy repertuar, dlatego w „człowieku płynie ta krew ludowa” do dziś i stad powrót do takiej muzyki i kapeli.
Kapela akompaniuje zespołowi śpiewaczemu i tanecznemu, który powołał ZB kilka lat temu. Sama mało występuje bo nie ma czasu w weekend , bo trzeba raz z jednym raz z drugim zespołem występować.
Tadeusz Warzocha Oczepiny były przeważnie o północy. Młoda z młodym siadała na krzesełkach, otaczały ich dróżki i dróżeczki śpiewały rymowane przyśpiewki (nie pamięta słów) na temat młodego i młodej – takie do śmiechu. Orkiestra przygrywała po każdej zwrotce, dlatego to długo trwało. Zdejmowali welon i młoda rzucała a dróżki łapały, potem tak samo było z młodym i kawalerami. Miało to świadczyć o szybkim zamążpójściu i żeniaczce.
Dróżba z dróżką musieli potem razem tańczyć, nawet na taborecie – taki zwyczaj trwa do dziś. Innych oczepin nikt z kapeli już nie pamięta.
W Przeworskiem było podobnie.
Zbigniew Brudek Nieraz podczas tego ceremoniały były też przyśpiewki do muzyków i muzycy „musieli się odgryźć, a tym „odgryzającym” był Z.Brudek. Miał przygotowane wcześniej teksty i odśpiewywał.
Orkiestrze płacił z reguły Młody. Ale jeśli orkiestra zarobiła np. na marszach dużo to odliczali i Młody płacił mniej. Na marszach można było zarobić, ale to różnie wyglądało zależnie od wesela, wrzucali pieniądze do saksofonu i instrument nie chciał grać taki był zapchany. Orkiestra Zbigniewa Brudka grała po weselach 20 lat w tym samym składzie i co tydzień – to znaczyło, że była dobra.
Zbigniew Brudek mówi o swojej edukacji muzycznej w szkole muzycznej w Jarosławiu na akordeonie i klarnecie, później grę kontynuował w wojsku, w orkiestrze wojskowej grał na klarnecie Es („malutkim, świstającym”). Rok grał w górniczej orkiestrze – bo zamiast drugiego roku w wojsku poszedł na rok pracować do kopalni. A między czasie od 1976 roku do tej pory jest w orkiestrze dętej przy Dominikanach w Jarosławiu. Tam grał na klarnecie, na saksofonie; altowym, tenorowym, a obecnie jest kapelmistrzem.
Perspektywy ludowego grania – młodzi pilnują teraz pracy i odchodzą z kapeli, przykładem jest syn Zbigniewa Brudka. Ale oni maja to już we krwi i kiedyś wrócą – uważa muzyk. Kapele ludowe, kiedyś zdawało się, że pójdą w zapomnienie, stawały się niemodne, teraz odżywają, ludzie zdają sobie sprawę z tego, że trzeba kultywować tradycje, warto wracać do własnych korzeni.
Tadeusz Warzocha Ludowe kapele będą choć starsi poumierają, w radiu będą puszczać nagrania kapel. Ale mówiąc serio młodzi się wstydzą grać ze starymi i jest problem. Tańczą młodzi w Pawłosiowie, ale do zespołu śpiewaczego i kapeli już nie chcą iść. W Tuligłowach, powstała niedawno orkiestra i kapela ale jest dopiero w powijakach co z nich będzie nie wiadomo. Gmina Rokietnica nic nie miała do tej pory.
Adam Kontek – jeśli jako Polacy , jako naród jeśli chcemy zachować swoja odrębność, to powinniśmy to kultywować. Młodzież jak dojrzeje zauważy ten problem i na pewno podejmie pałeczkę , bo inaczej inne narody będą mieć folklor a my nie. Więc jest to wymóg chwili…Uczy grać w szkole muzycznej Yamaha na instrumentach klawiszowych – keyboard, ale folklor ma raczej małe przebicie.
Ryszard Wojtaszek „po wioskach to by znalazł młodych ludzi do grania muzyki ludowej a o mieście to nie ma mowy”
Zbigniew Brudek ubolewa, że w naszej telewizji nie ma folkloru, a jeśli jest to bardzo mało. Jak włączy się kanały niemieckie, austriackie czy francuskie tam są całe programy z ich muzyką ludową. Rola mediów jest propagowanie tej muzyki „skąd pochodzimy jak się nazywamy”. To jest podstawa, bo jeżeli nie zarazimy młodego pokolenia, naszymi tradycjami, naszą muzyka to niestety powoli będzie wypierała ja „muzyka szarpana”. „Mało który naród jest tak bogaty w folklor jak my jesteśmy” a w niektórych programach jest wręcz wśmiewany.
Kapela Swojaki z Pawłosiowa – linie melodyczne
1/Walczyk 2:37
2/Poleczka 2:47
3/ Oberek 1:56
4/Jakiem był w Radymnie - polka 2:08
5/Oberek od Pstrągowej 1:52
6/Polska Pawłosiowska 1:29
7/Marsz (acc+ktb) 1:26
8/Krakowiak 2:07