Materiały z Terenu

Ferdynand Ciasnocha - lutnik

Urodzony w 1932 roku w Łukawcu, k. Rzeszowa.

Swoje wielkie zainteresowanie muzyką i skrzypcami wykazywał już w wieku 3 lat. Jak niemalże każdy wiejski muzykant pierwsze dziecięce skrzypki wykonał własnoręcznie z deseczki i sznurków konopnych zastępujących struny. Naukę gry na skrzypcach pobierał w sąsiednim Łukawcu, u muzykującej rodziny Sierżęgów. Dzięki umiejetnościom jednej z panien Sierżężanek (jedna z siostr grała w kapeli na basach, druga na sekundzie), posiadł uznajomość czytania nut.

 

Pierwsze skrzypce wiejskiego muzykanta

Pierwsze, wymarzone przez siebie skrzypce otrzymał w darze od mieszkająccej w niedalekim sąsiedztwie rodziny Pietraszków. Ojciec i trzech synów tworzyli wówczas rodzinną kapelę. Skrzypce były jednak trochę uszkodzone (brakowało fragmentu boczku). Wziąłem karton papieru, poszedłem do stolarza, dał mi kleju i dokleiłem boczek. Pan Ferdynand doskonale pamięta swój pierwszy występ. Towarzyszył bowiem kapeli Pietraszków podczas dożynek. Kolejne skrzypce dostał od matki, która kupiła je również od rodziny Pietraszków. Na tych skrzypcach wkrótce ropoczął pobieranie lekcji u Sierżęgów. W swej karierze muzykanckiej, mimo znajomości nut, zawsze grał ze słuchu. Jeszcze dziś ze wzruszeniem wspomina swoją muzyczną pasję: Bo... jak usłyszę te śpiewy dawne... w nutach tego nie ma... Będąc czynnym zawodowo, lubił grać wieczorami. Przychodził do mnie kolega. U mnie pod domem w Palikówce była muzyka, śpiew... Ja się ze skrzypcami nie rozstawałem od 3 roku życia. I teraz też się nie rozstaję. Ten dźwięk mi się podoba... to musi być bardzo szlachetny dźwięk. Skrzypce... ale słucham też opery...

Przez 40 lat swojego życia grał w różnych zespołach. Obecnie, ze względu na doznaną kontuzję od dwóch lat już nie wystepuje publicznie, ale z muzyką się nie rozstaje. Gra niemalże codziennie dla siebie, by posłuchać pięknej barwy skrzypiec, która wrusza go nieodmiennie od lat wczesnego dzieciństwa. Gra też z innego powodu. Jako ludowy lutnik – lekarz instrumentów – jak o sobie mówi, muszę instrumenty usłyszeć po korekcji, wyprowadzić. Po nocach wstaję i próbuję dźwięk, bo nie ma recepty na to, bo każdy instrument jest inny.

 

Lutnictwo

Muzyka mnie pociągała, ale skrzypce bardziej. Wolałem muzykę zostawić, a zajmować się instrumentami. Muzyka jest ulotna, a wykonany przez siebie instrument zostaje, daje satysfakcję, że jest się wykonawcą instrumentu na czyjeś zamówienie.

Po 35 latach pracy zawodowej, pojawiła się możliwość realizacji swojego marzenia i poświęcić się lutnictwu. Nie było jednak w regionie nikogo, kto znałby tajniki tej sztuki. Swoje kroki skierowal więc do lutnika Stańki, który w tym czasie prowadził pracownię lutniczą w Rzeszowie. Tu znalazł zatrudnienie i dalsze kontakty umożliwiające mu realizację zamierzenia. W 1985 roku nawiązał współpracę z Bronisławem Fitasem, lutnikiem ze Stalowej Woli, u którego przez 7 lat poznawał tajniki sztuki lutniczej. Aby móc rozpocząć naukę potrzebne były narzędzia służące do naprawy i obróbki elementów do budowy instrumentów . Były to narzędzia do gięcia boczków, pogłębiacze i mosiężne hebelki (począwszy od miaturowych do kilkucentymetrowych). Dobrze, że natrafiłem na lutnika, który mi pokazywał te narzędzia. Nabył je po zmarłym lutniku z Wrocławia. Pan Ferdynad tłumaczy, że ich wykonanie było możliwe tylko dzięki umiejętnościom, które zdobył pracując zawodowodowo na WSK w Rzeszowie. Gdybym tych rzeczy nie wykonywał, to ja bym nie doszedł do naprawy instrumentów... Obecnie takie narzędzia, choć nie należą do tanich, są już ogólnodostępne.

Aby móc naprawić instrument, trzeba znać jego wartości muzyczne, co mu brakuje, co trzeba zrobić, by go udoskonalić. Trzeba być bardzo dobrym instrumentalistą. Są jednak przypadki, że budowniczy instrumentów nie posiada umiejętności gry na żadnym instrumencie, np. Stradivarius. On brał skrzypka i w nocy szli do kościoła, gdy nie było ludzi, skrzypek grał. Wykorzystując walory akustyczne pustych wnętrz świątyni oraz odpowiedni poziom wilgotności, wprawne ucho Stradivariego szukało idealnych dźwięków.

 

Drewno

Za dźwięk instrumentu odpowiedzialne jest drewno. Drewno podobnie jak ludzie, posiadają różne uzdolnienia i przeznaczenie, tak samo drewno... - zauważa pan Ferdynand. W swej pracy do „leczenia instrumentów” Mistrz wykorzystuje różne rodzaje drewna. Bardzo dobrym materiałem jest drewno ze starych fortepianów. Z klawiszy fortepianu z dbałością o szczegóły wykonuje dusze do instrumentów. Jest to zabieg bardzo żmudny, wymagający wielkiej precyzji i cierpliwości, polegający w głównej mierze na odpowiednim zestawieniu słoi drewna. To właśnie od układu słoi duszy instrumentu zależny jest jego dźwięk. Zbyt ostrą barwę instrumentu stłumi dusza o rzadszym usłojeniu, jeżeli zaś instrument posiada zbyt ciemną barwę, rozjaśni ją bardziej gęste usłojenie duszy. Zasadniczo na 6 milimetrów duszy powinno być 5 słoi. Są słoje twarde i miękkie. Twardych powinno być 5, ale to nie zawsze się sprawdza. Trzeba dopiero szukać.

Układ słoi drewna przeznaczonego do budowy instrumentu powinien być jednakowy na całej jego długości. Słoje są to przyrosty roczne. Jeżeli rok jest mokry, przyrost powstaje szybciej i pojawia się przestrzeń pomiędzy przyrostami, co ma istotny wpływa na jakość brzmienia.

Nie tylko dusza i układ słoi drewna z którego wykonany jest instrument ma wpływ na jego dźwięk. Przyczynić się do tego może także zbyt cienka górna płyta. Skrzypce będą miały wówczas zbyt krzykliwą barwę, którą należy skorygować poprzez uzyskanie odpowiedniego jej wymiaru. Pan Ferdynand tłumaczy, że można to uzyskać wklejając cienką listwę w środek górej płyty od wewnętrznej strony instrumentu, w okolicy podstawka, co demonstruje na przykładzie instrumentu, który definitywnie posiada wadę fabryczną. Celem takiego zabiegu będzie uszlachetnienie brzmienia. Jeżeli wymiar (grubość) górnej płyty jest mniejszy, to dzięk posiada ciemną barwę, jeżeli wymiar górnej płyty jest grubszy, skrzypce są jaśniejsze. Mimo wielkiego doświadczenia w zakresie sztuki lutniczej, pan Ferdynand w swej karierze spotkał się z kilkoma przypadkami dysfunkcji instrumentu, na które bardzo długo szukał odpowiedzi. Ostatecznie, w każdym z tych przypadków rozwiązanie przyniosła dusza wykonana z drewna starego fortepianu.

 

Z uwagi na brak warunków lokalowych, pan Ferdynand nie wykonuje instrumentów od podstaw, tzn. nie konstruuje ich ale zajmuje się ich rekonstrukcją i korektą. Wszystkie instrumenty rozbiera na elementy i każdy z nich poddaje szczegółowej konserwacji. Ja każdy z instrumentów rozbieram do szczegółów i muszę wyprowadzić. To mi się udaje, ale... jedne są lepsze, inne gorsze – mówi o swej pracy pan Ferdynand. Swoją profesję „lekarza instrumentów” zawdzięcza ogromnej pasji i miłości do skrzypiec. Interesowały go tajemnice budowy instrumentów. Najstarsze skrzypce, które zostały powierzone wprawnym dłoniom Mistrza liczyły prawie dwieście lat.

Powierzone mu instrumenty, często mają już swoją bogatą historię. Rozbieranie je na elementy, poddawanie procesom naprawczym, wiąże się więc ze zmianą brzmienia instrumentu. To nie jest tak, że ja rozłożę i skleję tak jak jest. Ja muszę dopiero dojść do dźwięku. (...) Przyniesiono do mnie instrument chałupniczo wykonany, z byle jakiego drewna. To była pamiątka rodzinna po dziadku(...) Początkowo wydawało mi się, że ten instrument może pełnić jedynie funkcję dekoracyjną i pamiątkową, ale udało się go wyprowadzić. (...) Te skrzypce grają, ale wykonane są z niewłaściwego materiału. To był materiał z naszych terenów. Tu takie świerki rosły, z których robiło się konewki...

Na jakośc materiału wpływa w bardzo dużej mierze klimat. W Alpach jest najlepszy, dlatego bardzo odpowiednim materiałem do budowy skrzypiec jest świerk alpejski i sosna amerykańska. Zdaniem pana Ferdynanda, na dobre drewno świerkowe, można też natrafić także w Zakopanem.

 

Tajemnice smyczka

O szlachetności dźwięku skrzypiec decyduje także smyczek, którego tajemnica także ukryta jest w drewnie. I w tu, podobnie jak w konstrukcji skrzypiec trzeba zadbać o jakośc użytego materiału oraz odpowiednie zestawienie słoi, których układ wpływa na jego sprężystość. Ulubiony smyczek z kolekcji pana Ferdynanda wykonany jest z drewna fernambukowego. Jest to szlachetne drewno egzotyczne o dużej sprężystości i wytrzymałości. Z uwagi na obowiązujące od kilkudziesięciu lat embargo, drewno to jest bardzo trudno dostępne i kosztowne.

 

Lakiery

Fitas, lutnik ze Stalowej Woli, z którym Pan Ferdynand nawiązał współpracę, był z wykształcenia chemikiem. Mieszankę do wykończenia instrumentów opracował wg własnej receptury. Była to tajemnica pilnie strzeżona i przez 7 lat terminowania u niego, nie udało się tej tajemnicy posiąść nowoupieczonemu lutnikowi spod Rzeszowa. Była to najwyraźniej dobrze opracowana receptura, skoro znajdowała swoich odbiorców aż z Zakopanego. Po 30 latach prób, błędów i doświadczeń

pan Ferdynad opracował swoją recepturę. Do tajemnicy dobrego lakieru trzeba dojść. Tego nie ma w żadnych książkach... Obecnie do wykonania mieszanki korzysta z półproduktów dostępnych w sprzedaży, ale uszlachetnia je wg własnej tajnej receptury. Nie zdradza jej. Żaden z lutników nie zdradza swojej tajemnicy. Zresztą, chociażby ktoś poznał tajemnicę, nie byłby w stanie precyzyjnie jej podrobić. Nawet Stradivarius miał zeszyt... Jego synowie mieli dostęp do lakierów, wszystkich tajników... Próbowali robić i nie wychodziło im. Spalili więc zeszyt, aby nie pozostał ślad po idealnym wzorcu. W ten sposób zniknęła tajemnica i teraz każdy sam musi do tej prawdy dochodzić.

Niegdyś dużą barierę stanowił utrudniony dostęp do czystego spirytusu, który był jednym z elementów składowych mieszanki. Niektórzy wykorzystywali do tego celu denaturat, dla wybielenia przepuszczając go przez węgiel drzewny, ale szerlak w tak otrzymanym spirytusie nie rozpuszczał się zbyt dobrze, a ponadto nie wysychał. Nie powinno się też kłaść lakieru bezpośrednio na instrument, potrzebna jest baza. Dzięki temu łatwo jest go usunąć w przypadku konieczności przeprowadzenia renowacji.

 

Rozległa wiedza pana Ferdynanda w zakresie lutnictwa poparta kilkudziesięcioletnim doświadczeniem w zakresie budowy instrumentów stanowi dziś markę.

Z pracowni jego wychodzą instrumenty, sposród których każdy jest niepowtarzalny, są to swego rodzaju unikaty szybko znajdujące nabywców.